Dzisiaj nasza Babcia miała urodziny. I daliśmy jej prezent. A dokładnie Jakubek dał prezent, a torebki nie chciał dać, bo mu smakowała. Więc Babcia zostawiła mu tą torebkę na własność. Ale kochana ta nasza Babcia!
Potem przyjechała ciocia Moniczka, moja chrzestna za niedługo. Zrobiła sobie wolne specjalnie dla nas! I dla jakiejś karteczki, którą mama jej kazała przywieźć. Pobawiliśmy się w naszą ulubioną zabawę 'hejooo'.
A na koniec wpadł Gert z Frederikiem. Prosto z Brukseli. Chciał nas koniecznie zobaczyć, bo wie, że my umiemy mówić w każdym języku. Już się rozeszło... I dostaliśmy słoiczki. O takie.
Otwieram, chcę jeść tą marchewkę a tu - oooo!?. Nie da się nabrać łyżeczką! Jakaś rozkładana ta marchewka. Do postaci śliniaczka. Ale numer. To Ci dopiero dziwne marchewki w tej Brukseli rosną...
Za to Jakubek dał im się pobawić naszym radyjkiem. Z tej okazji nawet stanął na kanapie, żeby lepiej pokazać wszystkie możliwości (swoje i radyjka ;).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz