No, w końcu jesteśmy. Bo jakoś tak to przedszkole tyle czasu nam zabrało. No i Kajtek, Zuzia, Milenka, Wiktoria. Przecież też nimi musieliśmy się zająć. A nie tylko pisać i pisać. A działo się, działo. W końcu mamy już 3,5 roczku!! A razem to nawet 7!!
Nie będzie wcale po kolei. Zobaczcie dlaczego staliśmy się prawdziwymi mężczyznami!
1. Najpierw. Zgromadziliśmy środki transportu.
Z kolekcji śliniaków i pluszaków przeszliśmy do właściwszego zajęcia. Garażujemy w swoim pokoju auta. I to nie byle jakie. Ja: subaru, mini, trabanta, jaguara. A Fiku: toyotę, porsche, ferrari, opla. No i policyjne, strażackie, budowlane, traktory, koparki, betoniarki, dżipy. Zobaczcie sami.
2. Zbudowaliśmy pierwszy dom
Co prawdą pomogła nam w tym troszkę ciocia Asia i wujek Tomek. Ale właściwie to nie, bo co to jest pomalować kawałek dachu i komina. Wiecie ile mieliśmy z tym potem roboty? A urządzenie wnętrza? A schody? Dobrze, że dom ma dwa wejścia, więc można powiedzieć, że to bliźniak.
3. Zaczęliśmy ostro trenować.
Na pierwszy ogień wybraliśmy kolarstwo parkowe. Z pełnym zaangażowaniem i oczywiście odpowiednim wyposażeniem realizowaliśmy plany treningowe. Na razie Filip wygrywa na czas, ale ja za to mam lepszą technikę.
Byliśmy dobrze przygotowani do udziału w peletonie. Zdobyte doświadczenia wykorzystaliśmy przekazując rodzicom wskazówki trenerskie z tylnego fotela. Wyszło nieźle. Po drodze zapoznaliśmy rowerowe bliźniaczki, które niestety nie były zbyt rozmowne, bo zasnęły na samym początku trasy. Ach te dziewczyny...
Oprócz treningu szybkościowego zrealizowaliśmy też trening wytrzymałościowy wybierając się z wujkiem Arturem na ryby. Głównym efektem były co prawda nie ryby, lecz komary, ale i tak muszę uznać ten sezon za udany.
Nie obyło się jednak bez kontuzji.
Filip, jako prawdziwy mężczyzna, miał okazję ponownie wybrać się na oddział chirurgii. Tym razem chciał sprawdzić najnowszą technikę zaszywania głowy. Udało się raz dwa, doświadczenie Filipa jednak robi swoje.
Nie przeszkodziło to jednak w dalszych treningach. Przerzuciliśmy się na piłkę nożną i odbyliśmy wyjazdowy sparing w Zapuście. Dziadek Lesiu i Babcia Róża zapewnili nam doskonałe warunki i odpowiedni doping na meczach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz