W ramach Świąt Wielkiej Nocy rodzice postanowili zrobić coś wyjątkowego... Od piątku było już dużo zamieszania. Wszyscy się kręcili po domu, biegali, wieszali kolorowe kurczaczki i piórka, gotowali, piekli, sprzątali. Jakby nie wiadomo co miało być.
W sobotę tato dał nam farbki i pozwolił pomalować pisanki. Ale super było. Byliśmy bardziej kolorowi niż te jajka! A tato też malował i tak mu się spodobało, że chyba malarzem jajkowym zostanie. A potem poszliśmy z Moniczką i Arturem do takiego wielkieeego kościoła. Mama mówiła, że to był nasz test. Ale po co?
A w niedzielę rano ubraliśmy się całkiem jak nasz tatuś: koszula, muszka, marynarka, spodnie, buty, płaszcz i paryski berecik. Mucha nie siada! Tak się sobie spodobałem, że nie mogłem się oderwać od lustra w przedpokoju. A Fiko też, tylko cały czas chciał zjeść swoją muchę. No i buty nam spadały. Bo kto to widział buty na rzepy do eleganckiego garnituru??
No i znowu poszliśmy do tego wielkieeego kościoła. Tylko teraz było lepiej: grała muzyka, śpiewaliśmy wszyscy razem (najbardziej to Fiko, ale coś nie w tej skali), no i byliśmy w centrum uwagi! Po chwili jednak zaczęło się robić trochę nudno. A tu niespodzianka - podchodzimy do samego przodu.
I ksiądz: chlup nam zimną wodą na głowę!! Myślał, że się przestraszymy. Ale się zdziwił - bo my przecież chodzimy na basen i nie straszne nam takie numery. Podobno ta woda była lepsza - świeżo poświęcona. Tego wcale nie czuć. Dostaliśmy też świece i takie białe (za małe) szatki - chyba jak dla aniołków.
Jesteśmy już prawie święci! Bardzo się z tego cieszę. Teraz to już wszystko nam się upiecze ;)
No i mamy nowych dodatkowych rodziców!! Dla Fikusia to Monika i Adam.
A moi to druga Monika i Paweł. Bardzo ich lubimy.
Potem wróciliśmy do domu z całą rodziną. Żebyśmy z każdym mogli się pobawić impreza trwała całe dwa dni. I było dużo gości! Tyle co przez cały miesiąc na raz! I wszyscy się uśmiechali!
I dostaliśmy takie malutkie krzyżyki. Chciałem je zjeść, ale mama szybko schowała. I dużo prezentów. I superową huśtawkę!
Jedliśmy też pierwsze prawdziwe biszkopty od Babci Krysi!! Ja tam połknąłem wszystko, a Fiko się krztusił (zamawiam jego porcję - to do taty - żeby mi nie zjadł!).
Było bardzo bardzo miło. Przesyłam buziaki ode mnie i brata dla wszystkich, którzy z nami byli!!!
P.S. Do naszych osobistych filmowców - czekamy!!